Siedzę wśród świeczek i zapadam się w tysiące myśli. Robię to często i to uwielbiam. Sama nie wiem kiedy i skąd wzięła się we mnie to pasja do filozofowania i wizualizowania ale rzeczywiście - jest to jedna z moich ulubionych rozrywek. Wystarczy zamknąć oczy i można podróżując w czasie znaleźć się znowu w ulubionych miejscach, „myśli” mają moc.
Zastanawiasz się czasem nad myślami, które pojawiają się w twojej głowie kiedy po raz kolejny zerkasz na swoje konto bankowe, które miało być do tego czasu wypełnione wielkimi liczbami?
Ile razy dziennie myślisz o tym? Jaką barwę mają twoje myśli? Czym „oblepiasz” swój stan faktyczny? Czy jest to emocjonalne rozczarowanie i poczucie niesprawiedliwości? Czy może czujesz, że to tylko chwila, która najwidoczniej jest ważną lekcją przygotowującą cię na łaskę wielkich bogactw.
Zdarzyło ci się kiedyś, nieustannie myśleć o „X” dla ciebie ważnym, a kiedy tylko przekierowałaś swoją energię i myśli na coś innego – „X” rozwiązywało się samo? Na przykład kiedy tylko odpuściłaś w sercu i głowie pana „X”, Pan „X” się odzywał?
Nasze myśli i energia mogą stanowić niesamowite zasoby i współpracować z naszymi pragnieniami, jeśli nauczymy się w odpowiedni sposób nimi posługiwać. Ja nauczyłam się już wiele lat temu korzystać z tej wiedzy i przyniosło mi to nie tylko wiele frajdy ale i ukierunkowało całe moje dzisiejsze życie, a jest to życie, które daje mi poczucie spełnienia i szczęścia czyli to, o czym marzyłam.
To co dziś chce dać od siebie to moje podziękowanie, za wszystkie osoby, które pomogły mi zrozumieć moc tego fenomenu. Kiedy tylko zaczęłam wnikać w to wszystko głębiej i głębiej, tych osób pojawiało się coraz więcej. Moje życie stawało się coraz bardziej uduchowione, lekkie i przyjemne.
To o czym dziś piszę w ramach walentynek i miłości (której mimo całej mojej niemoralności mam w sobie całkiem sporo:)) może wydawać się z jednej strony bardzo proste a z drugiej kompletnie zwariowane i nierealne ale proszę cię o zachowanie otwartego umysłu. Tutaj nic nie ryzykujesz, więc co masz do stracenia?
Manifestowanie jest jak mięsień – im więcej ćwiczysz, tym rośnie większy i jest silniejszy, więc praktykuj jak szalona! Ja na początku manifestowałam nawet miejsce parkingowe ( a w centrum Wrocławia, uwierz graniczy ono z cudem! I rzeczywiście udawało mi się nie tylko znaleźć miejsce ale kilka miejsc w dokładnie tam gdzie chciałam :))
STORY TIME
Dlaczego wierzę w manifestację i prawo przyciągania?
Pewnego dnia przechodziłam obok wrocławskiego NFM’u, jak zawsze zatapiając się w muzyce na słuchawkach. Popatrzyłam w niebo (tak, wiem, brzmi to dość głęboko – ale tak było!) i powiedziałam do siebie w myślach, że muszę dostać jakiś znak, bo nie wiem co mam robić!
Od lat pisałam teksty piosenek i bardzo chciałam robić muzykę od podstaw, ale sprzęt był okrutnie drogi, a ja nie miałam zupełnie nic oprócz melodii nagrywanych na dyktafon w moim Iphonie i tysięcy zapisanych rymowanymi słowami kartek. Wydawało mi się, że nie poradzę sobie z kompozycjami, skalami i oktawami, że to za dużo, że to nierealne.
W ten sam dzień wybierałam się na koncert Bobby’ego McFerrin’a. Usiadłam w pierwszym rzędzie ( zapłaciłam jakąś szaloną kwotę za bilet, ale za ten koncert zapłaciłabym nawet więcej bo ten człowiek jest moją ogromną inspiracją, a jego muzykę znam od czwartego roku życia. Mama uwielbiała puszczać jego płyty – na zmianę z Markiem Grechutą w tle podczas sprzątania czy gotowania :)) Pamiętam dokładnie kiedy Bobby wszedł na scenę. Wydawało mi się, że spojrzał mi w oczy i zobaczył mnie w całym tłumie ludzi, co jednak szybko sobie zracjonalizowałam komentując w głowie, że chyba zwariowałam i mam jakiś miraż psychofanki.
Koncert był niesamowity, była to akcja spontaniczna w której brał udział chór służący jako tło dla głosu Bobby’ego, coś pięknego. Koncert trwał, nagle Bobby przestał śpiewać a chór wciąż odtwarzał te same dźwięki. Podszedł do publiczności i przekazał mikrofon dziewczynie, której spojrzał w oczy z tak niesamowitym ciepłem i akceptacją, jaką tylko można sobie wyobrażać. Dziewczyna była zmieszana, kiedy oddał w jej ręce mikrofon, zapytała go;
-„Co mam zaśpiewać?”
Bobby odpowiedział;
-„Co tylko chcesz”.
I tak, zupełnie spontanicznie zamknęła oczy i zaczęła śpiewać.
Tą dziewczyną byłam ja :) Śpiewałam z 10-krotnym zdobywcą nagrody Grammy, podczas jego koncertu we Wrocławiu.
To był dla mnie niezaprzeczalny znak, że czas zebrać pieniążki i uwierzyć w siebie. Uwierzyć, że poradzę sobie z kompozycją, skalami, oktawami i syntezatorami – o których nie miałam pojęcia.
Zaczęłam od tego, że na trzydziestkę zafundowałam sobie nagranie piosenki w profesjonalnym studio nagraniowym w Warszawie. Wybrałam swój najlepszy raperski tekst, ustaliłam datę i wybrałam się do stolicy.
Jak nigdy stwierdziłam, że pojadę pociągiem bo będę mogła ćwiczyć i powtarzać słowa, byłam mocno zestresowana i podekscytowana, a to nie sprzyja długim wyprawom „za kółkiem”.
Wsiadłam do Intercity, przedział był pusty. Rozłożyłam długopisy, kartki i zeszyt z wielkim napisem RAP, zaczęłam wertować. Nagle wchodzi do przedziału gość; ogromny facet z łańcuchem na szyi, w przyszerokich dżinsach i z garniturem w pokrowcu. Pomyślałam… U, ziomeczek :)
Ziomeczek usiadł obok mnie – takie mieliśmy miejscówki. Zerknął na mnie i zapytał, czy piszę rap- i tak zaczęła się nasza długa i bardzo ciepła, przyjemna rozmowa.
Po jakiejś godzinie, bardzo skromnie mi się przedstawił… to był KASTA! Którego (wstyd, wstyd, wstyd!!!) nie rozpoznałam! Jest to gość, który postawił świat RAPu w Polsce, jeden z prowodyrów, wielka postać polskiego hip-hopu z Kasta Składu.
Od słowa, do słowa, od pokazywania na YouTube swojej muzyki i nowych przedsięwzięć, poprzez rozmowy na temat jego wielkiej miłości do żony ( tak tak, są fantastyczni i wierni mężczyźni, dumnie opowiadający o swoich żonach) pociąg zatrzymał się w końcu na stacji ‘Łódź”, gdzie Kasta prowadził Gale MMA. Wstał, zabrał swój garnitur, dał mi swoją wizytówkę i życzył mi powodzenia w studio.
Nie mogłam uwierzyć, że jadąc na nagrania pierwszej piosenki raperskiej, w przedziale Intercity poznałam taką osobistość ze świata Rapu – to było kolejne potwierdzenie i odpowiedź na moje pytanie do Uniwersu. Od tego czasu, wiedziałam, że to na pewno jest moja droga i że mam robić dokładnie to co robię, pomimo wielkich kosztów i poświęceń.
Opowiadam ci jedną z wielu, wielu historii, które wydają się dość dziwnymi zbiegami okoliczności, w które już nie wierzę. Nie ma zbiegów okoliczności – wszystko dzieje się po coś. Każde rozstanie, każdy zakręt, każdy stan i emocja – są nam potrzebne! Od tego czasu mam w sobie dużo więcej akceptacji i wszystkie zakręty życiowe traktuję jako łaskę, której często nie rozumiem „tu i teraz”, ale wszystko staje się jasne – po czasie.
DO DZIEŁA!
Moją technikę manifestowania dzielę na dwie części, część pierwsza polega na ustaleniu celu manifestacji, część druga – na odpuszczeniu i cierpliwości.
CZĘŚĆ PIERWSZA
Chciałabyś, żeby ktoś o kim myślisz odezwał się do ciebie? Chcesz przyciągnąć pieniądze? Chcesz zdobyć świetne stanowisko pracy? Cokolwiek dusza zapragnie, ale musisz wiedzieć bardzo konkretnie na czym Ci zależy.
Pomyśl o tym, co chcesz przyciągnąć, wyobraź sobie osobę, ilość pieniędzy, wymarzoną pracę – w najdrobniejszym szczególe. Wybierz jeden konkretny cel na którym ci zależy, jeden cel – jedna manifestacja. Twoja energia nie może się rozpraszać, ma skupiać się jak laser na jednym konkretnym pragnieniu, aby wytworzyć maksimum mocy w danej intencji.
Włóż w to całą siebie, w pełnym skoncentrowaniu.
Jaką masz na sobie bluzkę? Jak pachniesz? Jak się czujesz? Jak smakuje wino, które pijesz? Jaka jest temperatura? Co słyszysz?
Wyobraź sobie jak trzymasz w dłoniach pieniądze, jak kupujesz za nie nowy dom i samochód. Jak się uśmiechasz i jak bardzo jesteś szczęśliwa.
Wyobraź sobie, jakbyś już to miała, jakbyś tam była. Jak trzymasz ręce na skórzanej kierownicy w pachnącym nowością Porshe czy BMW :)
Im bardziej szczegółowo określisz swój cel – tym lepiej. Klarowność pozwala na wytworzenie większej wiary a co za tym idzie większej energii i wibracji, którą wysyłasz jako informację do wszechświata.
Zapisz to, co wizualizowałaś. Napisz swoją historię w czasie teraźniejszym - taki „dzień z mojego życia”.
Wchodzę do… Widzę… Pachnie tu…
Daj się ponieść i napisz książeczkę o sobie.
Możesz nosić ją przy sobie tak jak Jim Carey nosił wypisany przez siebie czek na milion dolarów zanim dostał rolę w „Głupim i Głupszym” opiewającą właśnie na milion dolarów! Możesz również położyć ją w bezpiecznym miejscu.
Przeczytaj swoją książeczkę zanim odłożysz ją do skrytki. Na głos! Czytając, poczuj wszystkie emocje, które towarzyszą ci tego wyjątkowego dnia.
UWAGA!
Emocje są tu kluczowe. Nie manifestuj w dzień, w którym nie masz energii lub jesteś przytłoczona obowiązkami, potraktuj to z należytą higieną emocjonalną i daj sobie szanse przeżyć manifestacje, jako cudowne doświadczenie, jak wakacje, jak weekend poza miastem.
Wytworzenie energii poprzez emocje prowadzi do motywacji do działania a kiedy osiągamy ten stan wchodzimy w pozytywne wibracje, które przyciągają do nas wszystko o czym marzymy!
Zdarzyło ci się kiedyś wyjść na imprezę w złym humorze? Jak zachowywali się mężczyźni i ludzie wokół Ciebie? A jak było, kiedy wyszłaś z cudownym nastawieniem, żeby po prostu świetnie się bawić? Widzisz, energia zmienia wszystko, dlatego to nie najpiękniejsze dziewczyny są najczęściej podrywane, ale te, które mają szczęście wypisane na twarzy i widać je w każdym ruchu na parkiecie, energia czyni cuda!
CZĘŚĆ DRUGA
Lwia część pracy za Tobą! Teraz nie mniej ważna część relaksu i sztuki odpuszczania, oraz kilka zmian, które mogą być przydatne w twoim procesie przemiany duchowej.
Błędem manifestowania, który popełniałam na początku mojej energetycznej drogi było ciągle ponaglanie, dopytywanie, analizowanie i rozmyślanie nad terminem jego realizacji.
Nie, nie, nie :) Teraz jest czas odpoczynku i pełnego relaksu.
Zamówienie zostało złożone - dziękujemy, przyjęliśmy i przenieśliśmy je do działu realizacji.
Odpuść wyniki, odpuść oczekiwania – to już jest twoje i nie masz się o co martwić ani nad czym zastanawiać. To się już dzieje. Ponaglanie i zastanawianie się zmniejsza pokład energetyczny manifestacji, jest to swojego rodzaju podjadanie ciastka po kawałeczku licząc na to, że nikt się nie zorientuje :) Za każdym razem, kiedy wracasz do intencji z żalem czy niecierpliwością zabierasz kawałeczek mocy nad którą ciężko pracowałaś więc usiądź spokojnie, weź oddech i bądź cierpliwa. Nie klikaj sto razy w swoje konto internetowe z nadzieją, że po kolejnym odświeżeniu strony, pojawi się inna kwota okay? Chill Out! Za kilka dni, kiedy przestaniesz o tym myśleć i będziesz pochłonięta czymś kompletnie innym, dostaniesz sms’a z powiadomieniem, że pieniążki pojawiły się na koncie – i tak to działa!
Zaufaj. Przeciwieństwem zaufania jest strach, nie daj się konsumować tej bezproduktywnej energii. Strach jest najczęściej subiektywnym wytworem twojej wyobraźni – nie ufaj jej w tym przypadku i nie zabawiaj tej emocji jeśli się pojawi. Głowa powinna być otwarta z dwóch stron, różne myśli do niej wpadają, ale część powinna od razu z niej wylatywać więc świadomie podejmij decyzje co w twojej głowie może pozostać, a co należy najnormalniej w świecie – wyprosić. (To samo dotyczy negatywnego myślenia, pisania „scenariuszy” i wybiegania w przyszłość zakładając pesymistyczne zakończenia – przestań :) nie poświęcaj temu energii)
Ukierunkuj Myśli. Łatwo powiedzieć hm? Zwyczajnie my – ludzie, jesteśmy stworzeniami przyzwyczajeń. Są osoby, które cały czas żyją w strachu wymyślając negatywne zakończenia – nazywamy ich pesymistami. Są ludzie, którzy wprost przeciwnie - idą przed siebie nie zważając na wszystkie przeciwności losu mówiąc, że i tak będzie pięknie! To są nasze programy, to są myśli, które najczęściej zapętlają nam się w głowach i z przyzwyczajenia – wciąż klikamy replay. Nasze myśli są jak mięsień i naprawdę możemy je nabudowywać i rozbudowywać w kierunku przez nas obranym.
Teraz, jak masz już świadomość tego fenomenu, możesz zrozumieć, że możes zmieniać myśli i je ukierunkowywać według swoich preferencji.
Poprzez praktykę uczymy się nowych umiejętności i je szlifujemy. Tak jest ze wszystkim w naszym życi; z makijażem, z posługiwaniem się językiem obcym etc. Myślisz pesymistycznie? Nie ma problemu, zaczynamy proces odwracania programu negatywnego.
Uwaga! Nigdy nikogo nie oszukuję, jest to moja fundamentalna zasada w życiu więc i tym razem powiem szczerze – bez pracy nie ma kołaczy ( jak mawiał mój dziadek Józek :)) To nie jest proste, ot co – myśl pozytywnie. Wszyscy o tym mówią, jest na to wręcz moda i jest to chyba najczęściej powtarzane zdanie od roku 2020!
Proces zmiany nastawienia i myślenia jest to – proces, który trwa. Proces wymaga konsekwencji i pokładu energii. Odwracanie myślenia pesymistycznego zacznij od codziennej rutyny na „dzień dobry” lub na „dobranoc” poświęcając mu dosłownie 10 minut. Napisz swoje powitanie/pożegnanie dnia opisując, że będzie/był to dobry dzień, napisz za co jesteś wdzięczna (najwyższa wibracja zaraz obok miłości!) co dobrego zrobisz/zrobiłaś dla kogoś, co dobrego zrobisz/zrobiłaś dla siebie. Podziękuj sobie za coś, wymień 10 cech, które w sobie kochasz, afirmuj. Połóż kartkę obok łóżka i nie szukaj wymówek, bądź systematyczna, to jest 10 minut okay? Mam nadzieję, że się rozumiemy:)
Poprzez tak niewielką – wielką zmianę w rutynie, na przestrzeni czasu zaczniesz dostrzegać przyzwyczajanie myśli do nowego kierunku, poczujesz większy spokój, zaczniesz doceniać bardziej siebie i budować poczucie własnej wartości. Chcę, żebyś uwierzyła mi na słowo, największe zmiany zaczynają się od tych najdrobniejszych – ale systematycznych. Daje ci mój praktyczny i wypróbowany sposób a nie tylko mówię o pozytywnym myśleniu – bo to już pewnie słyszałaś :)
To naprawdę jest magiczne ponieważ oddziałuje to na nas w sposób świadomy i podświadomy i nawet jeśli masz w sobie wątpliwość – spróbuj. W końcu nic cię to nie kosztuje, nic nie ryzykujesz a 10 minut, nie wydaje się być dużą inwestycją prawda?
Pozytywizm ma dobrą energię, a dobra energia przyciąga jej jeszcze więcej co przekłada się na poznawanie pozytywnych ludzi i przytrafiające się coraz częściej pozytywne zdarzenia – uwierz mi, to jest magia! Sama jak zaczęłam tego doświadczać nie mogłam uwierzyć, jaką moc mam w sobie, poprzez świadome ukierunkowywanie swoich myśli przez zaledwie 10 minut dziennie (umówmy się, negatywne myśli będą się pojawiać i pojawiają się również u najbardziej optymistycznych ludzi świata :) Nie karć się za nie, zaakceptuj je i dalej poświęcaj 10 minut dziennie, koncentrując się na tych pozytywnych :).
Odpuść kontrolę. Z pełną pokorą mogę powiedzieć, że zostawiam pewne decyzję wszechświatowi ( w zależności od twojej wiary i religii – ja wierzę w Universe!) Nie muszę dopytywać i kontrolować – robię maksimum każdego dnia, manifestuję, jestem spokojna i cierpliwa. Wszechświat kieruje wszystkim co mnie dotyczy w najlepszy dla mnie sposób – wierzę w to, wiem o tym i jest to dla mnie jak 2x2=4.
Zaakceptuj. Bardzo ważna kwestia. Jeśli manifestuję i przez jakiś czas nie dostaję tego o co proszę ( jeszcze!) to po prostu akceptuję fakt, że widocznie nie jestem gotowa albo, że muszę „coś” jeszcze załatwić. Akceptuję – i łatwiej przychodzi mi stawianie czoła wszelkim bolesnym doświadczeniom jak rozstania czy dużo mniejsze zarobki w związku z pandemią – wiem, że jest to dla mnie lekcja ( nawet jeśli jeszcze jej nie rozumiem) szansa i okazja.
Gdyby nie ta sytuacja, nie podjęłabym się nowych przedsięwzięć, nie szukałabym nowych rozwiązań i nie pracowałabym nad sobą. W życiu na każdej jego płaszczyźnie potrzebny jest balans. W jedzeniu, aktywności fizycznej i w emocjach. JIN i Yang :) Akceptuj to co „pozytywne”, akceptuj to co „negatywne”.
Na koniec chciałabym wam opowiedzieć historię ZEN, która jest właśnie na ten temat :)
ZEN STORY
Był kiedyś stary farmer. Farmer codziennie udawał się do pracy na koniu w celu utrzymania zdrowego gospodarstwa. Pewnego dnia koń uciekł.
Wszyscy wieśniacy z okolicy przyszli i powiedzieli do farmera:
„Przykro nam to słyszeć. To taki pech. ”
Farmer odpowiedział im na to: „Pech a może szczęście, kto wie?”
Wieśniacy byli zdezorientowani, jednak postanowili zignorować te słowa.
Minęło kilka tygodni, pewnego popołudnia, gdy farmer pracował na zewnątrz, podniósł głowę i zobaczył zbliżającego się do niego konia. To był jego koń, ale nie był on sam. Koń wrócił do farmera z całym stadem dzikich koni! Farmer miał więc dziesięć koni do pracy na jego polach. Wszyscy wieśniacy z okolicy przyszli i powiedzieli do farmera:
„Niesamowite! Jakie to szczęście!”
Farmer odpowiedział im na to: „Szczęście a może pech, kto wie?”
Po upływie kilku tygodni, syn farmera przyjechał w odwiedziny by pomóc ojcu w pracy na polach. Podczas próby okiełznania jednego z dzikich koni syn rolnika upadł i złamał nogę. Wszyscy wieśniacy z okolicy przyszli i powiedzieli do farmera:
„Przykro nam to słyszeć. To taki pech. ”
Farmer odpowiedział im na to: „Pech a może szczęście, kto wie?”
Syn farmera wciąż wracał do zdrowia, nie był w stanie chodzić ani wykonywać żadnej pracy fizycznej, kiedy wojsko maszerując przez wioskę zaczęło werbować każdego zdolnego do pracy młodego mężczyznę by iść na wojnę. Kiedy wojskowi zobaczyli złamaną nogę syna farmera, zostawili go za sobą i odeszli.
Oczywiście wszyscy mieszkańcy wioski przyszli i powiedzieli:
„Niesamowite! To takie szczęście.”
Farmer odpowiedział im na to: „Szczęście a może pech, kto wie?”
Często próbujemy kontrolować wydarzenia w naszym życiu, decydując jaki wynik byłby dla nas dobry, a jaki byłby zły. Całe życie ciężko pracujemy aby osiągnąć tzw szczęście, a uniknąć przysłowiowego „pecha”.
Kiedy wszystko idzie zgodnie z planem, cieszymy się. Kiedy sprawy nie toczą się tak, jak się tego spodziewaliśmy, jesteśmy rozczarowani. Możemy nawet gniewać się na świat, ludzi i obwiniać rożne okoliczności za nasze cierpienia, stawiając siebie w roli ofiary.
Ale przecież szczęście i pech, to nie są dwa różne światy oddzielone od siebie grubą kreską i jak pokazuje historia farmera, czasem coś, co z początku wydaje się nam być pechem, okazuje się później najwspanialszą łaską. Dlatego też tak ważna i cudowna jest właśnie akceptacja i pokora wobec różnych – przyjemnych i mniej przyjemnych zdarzeń, które przytrafiają się nam w życiu.
Namaste.
Jestem wdzięczna za to, że znalazłaś się w jakiś sposób na moim kanale i mam nadzieję, że mogę choć odrobinę dać z siebie aby Tobie pomóc lub poprawić Ci humor :). Jeśli uważasz, że to co napisałam jest wartościowe i może pomóc komuś jeszcze to po prostu „podaj dalej”. Cokolwiek możemy dać od siebie w dobrej intencji ma w sobie jakąś magię <3
LOVE!
-Maxi
Dużo zadawałam sobie te pytania, ale teraz zaczynam, siebie doszukiwać dziękuję że jesteś ❤️😘
Rewelacyjnie wyjasnione! Wielkie dzieki! :)
Genialne ! Tak mi było tego trzeba! Nie mam pojęcia jak dotarłam na Twój wpis ale po przeczytaniu... Marże tylko o tym żeby takich wpisów było więcej! Uwielbiam Cię !